#9 Sobowtóry.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się na łóżku. Obok, na krześle, siedziała Katherine. Gwałtownie podniosłam się i oparłam o ścianę.
- Spokojnie, dziewczyno - mówi - nic ci nie zrobię, zluzuj.
- Gdzie ja jestem?

- Tam, gdzie powinnaś być. U mnie. 
Macam się po kurtce. 

- A gdzie mój...
- Telefon? Trzymam go właśnie w ręce.Nie miałam numeru do braci Salvatore, więc zadzwoniłam od ciebie. Chyba to nie jest problem? 
- Co im powiedziałaś?
- Że będziesz bezpieczna, dopóki będą mnie słuchać. Proste.
Teraz albo nigdy. 
- Ty byłaś ich miłością, prawda?

Spojrzała na mnie zdziwiona.

- Ale że nic ci nie powiedzieli?
Spuściłam wzrok.
- Co za szumowiny. Jak się dowiedziałaś?
Powiedzieć, czy nie powiedzieć. Powiedzieć, czy nie powiedzieć.
- Szukając pokoju Stefana, natrafiłam na pewien gabinet.
- Posiadłość Salvatore'ów na obrzeżach Lakewood. Tyle - wzdycha -  wspomnień. Mów dalej.

- Na biurku leżała sterta papierów oraz koperta. W kopercie był twój portret, a papiery to dokumentacja corocznych poszukiwań ciebie.
Potem opowiedziałam jej, jak się tu znalazłam. Poczułam z nią pewną więź. Nagle na rękach czuję czyjeś dłonie. To Katherine. Szczerze się do mnie uśmiecha i pyta podekscytowana, jak jakaś przyjaciółka od lat:
- No to kogo wybrałaś?
Patrzę na nią pytająco.
- No, z którym bratem jesteś?
- Aktualnie? Z żadnym.
Bliźniaczka otworzyła szeroko w oczy.
- Myślałam, że zaliczyłaś już dwóch. Mnie wystarczył tydzień, aby z obojgiem się przespać i obrócić ich ładnie wokół palca. Oj, Elena, jak ja cię muszę wiele nauczyć.
Przewróciłam oczami.
- Nie bój się, da się mieć ich obu naraz. Ja miałam.
- Dwóch miałaś, ale jednego kochałaś. Którego?
Po tym pytaniu zadrżał telefon. Damon.
- Dobra, koniec tych ploteczek - bliźniaczka przykłada smartfon do ucha - Telefon Eleny, w czym mogę pomóc? <cisza> Już dotarliście? O, świetnie. Miałam właśnie przekazać pannie Gilbert erotyczne sekrety naszego romansu. <cisza> No nie ważne. Czekam w 213! Buziaczki! 
Następnie patrzy mi w oczy i mówi z chytrym uśmiechem:

- Teraz już wiesz.
No tak. Romans z Damonem, miłość ze Stefanem. Tylko ciekawe, czy oni o tym wiedzą.
Słyszę pukanie do drzwi.
- Już są - szepcze do mnie Katherine - jak wyglądam?

- Tak jak ja. - odpowiadam.
- Bez przesady, chyba aż tak źle nie jest - patrzy na siebie zmartwiona.- Lepiej tu zostań. - mówi, po czym radośnie otwiera drzwi.
W mgnieniu oka Stefan przydusza ją przy ścianie, a Damon wlatuje do mnie. Gładzi palcami mój policzek, patrzy prosto w oczy.
- Wszystko dobrze? - pyta

Spuszczam wzrok. Jedynie lekko przytakuję. Podnosi mój podbródek.
- Ej przepraszam, naprawdę. Kiedy wrócimy do domu, będziesz mogła mi zadać kilkaset pytań. Odpowiem na każde.
Przychodzi Stefan, trzymając Katherine za nadgarstki.

- A jednak Damon. - mówi Katherine - Dobry wybór. - Po czym odpycha Stefana i ucieka.

Całą drogę do domu milczałam. Patrzyłam jedynie na pola, rozciągające się na horyzoncie. Nie wspominałam, że to chłopaki siedzieli razem z przodu. Ja leżałam na tyłach. 

Nie jadłam kolacji. Byłam mało rozmowna w pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Udawałam, że śpię, aby tylko Damon ze mną nie rozmawiał. Nagle czuję jego dłonie na moich ramionach.
- Wiem, że nie śpisz. Kiedy zasypiasz, serce inaczej bije. Wiem też, że nadal jesteś na mnie zła. Myślałem tylko, czy z zazdrości, że masz konkurencję w postaci identycznej z wyglądu wampirzycy, czy ze smutku, że to Katherine chciałem spotkać tamtej nocy. Na początku chciałem, ale tak mnie sobą zainteresowałaś, że szybko zapomniałem o tej zdzirze. Poza tym - masz prostszy nos. - w tej chwili się odwróciłam do niego i uśmiechnęłam - No to co, zgoda?
- Zgoda.
- Dobranoc - powiedział ucieszony, pocałował mnie w czoło i wyszedł do łazienki się kąpać. 
- Dobranoc - cicho szepnęłam z wielkim uśmiechem.
W końcu wszystko zrozumiałam. Ja naprawdę kocham Damona. Moje uczucia do niego są jak najbardziej trafne. Z nikim nie czułam się tak dobrze. Jego dotyk i myśli natychmiastowo uspokajają moje ciało. Czuję się przy nim bezpieczna i... szczęśliwa. Muszę od razu podzielić się tym z Bonnie. Dyskretnie wystukuję numer. Odebrała. 

- Elena! Jak tam w Lakewood? Wyrwałaś jakieś ciasteczko dla mnie?

- Kocham go, Bonnie. - szepczę
Zamilkła.
- Mówisz na poważnie?

- Tak. Na serio.
- Elena Salvatore.. Brzmi pięknie!
Zaczerwieniam się.
- Oj już cicho! -słyszę otwieranie drzwi od łazienki - A teraz muszę kończyć. Papa !
- Cześć, miłego wyjazdu!

- Nie zdążyłem powiedzieć jednej rzeczy. Wampiry mają niewyobrażalnie dobry słuch. Nawet gdy szepczesz, mogą cię usłyszeć.

Patrzę na niego z przerażeniem. On jedynie się uśmiecha.
- To nic złego kochać, Elena. Tym bardziej, jeżeli ktoś odwzajemnia twoje uczucia. 

Szybko znalazł się obok mnie i zaczął mnie całować. Tym razem nie były to delikatne pocałunki. Mocne, długie, czasami nawet agresywne. Co najważniejsze - odwzajemniałam je.
Następnie przyszedł czas na macanie. Nie musiałam nic z niego zdejmować. Był przepasany ręcznikiem. On zdarł szybkim ruchem ze mnie koszulę nocną. Dosłownie.
- Ej! - krzyczę - Lubiłam ją! - dodaję z uśmiechem
- Kupię ci nową. Milion nowych.
Znów się całujemy. A potem... zrobiliśmy TO. Pierwszy raz w moim życiu uprawiałam seks. Tak, byłam dziewicą. Byłam. Straciłam dziewictwo, tak jak chciałam - z osobą, którą naprawdę kocham. 

Było wspaniale. O dziwo, żadnej krwi, jak to zawsze bywa u ,,świeżaków".
Poszłam pod prysznic. Czułam się jakby ,,ubrudzona". Po mnie standardowo wszedł Damon. 
Zmęczeni padliśmy na łóżko. Przykryliśmy się kołdrą. Damon mocno mnie przytulił. Następnie szepnął:
- Słodkich snów.
Ja jedynie odwróciłam się w jego stronę, dałam mu buziaka i go przytuliłam. Usnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Net